Oby nie umknęła Państwu jedyna w życiu okazja, by trzy obrazy niepokojącego tryptyku Jacka Malczewskiego „Kobieta” zobaczyć na jednej ścianie wystawienniczej! Po raz pierwszy i do niedawna jedyny „Preludium”, „Intermezzo” i „Finale” były eksponowane razem na wystawie przed II wojną światową. Po raz drugi zawisły obok siebie jesienią 2019 r. w Muzeum Jacka Malczewskiego w Radomiu, gdzie można je podziwiać do 1 marca 2020. Cudem, bo ekspozycja „Moja dusza. Oblicza kobiet w twórczości Jacka Malczewskiego”, której cykl „Kobieta” jest drobną częścią, miała być dostępna tylko do stycznia.
Pierwszy obraz cyklu zatytułowany „Preludium” do niedawna był uważany za zaginiony. W 2015 r. trafił na aukcję, wzbudził niebywałą sensację i został sprzedany do prywatnej kolekcji za 464 tys. zł. Podobnie jak pozostałe dwa dzieła przedstawia piękną, uskrzydloną kobietę i dopiero na drugi rzut oka można zauważyć niepokojące szczegóły – nienaturalnie długie paznokcie na palcach dłoni i dziwnie wyglądające dolne części nóg, których zgrabne łydki przekształcają się w… coś potwornego.
Na pierwszym obrazie nie możemy jeszcze (a może raczej – nie chcemy) mieć pewności, czy to stopa bohaterki obrazu zakończona smoczą łapą opiera się o jego ramę. Dopiero dwa kolejne portrety, a zwłaszcza ostatni, na którym postać kobieca siedzi nad zwłokami mężczyzny z jego sercem w szponach, rozwiewają wątpliwości: oto potwór, chimera, okrutna i bezwzględna.
Wszystkie trzy obrazy powstały w 1918 r., tuż przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości i niektórzy interpretują je w kontekście ofiary ponoszonej w imię wolności. Inni widzą w malarskiej opowieści Malczewskiego wątek bezlitosnej niewiasty łamiącej męskie serca.
Każdy z obrazów tryptyku znajduje się na co dzień w innej kolekcji – „Preludium” i „Finale” zostały wypożyczone z prywatnych zbiorów, a „Intermezzo” przyjechało z Muzeum Sztuki do Radomia z Muzeum Sztuki w Łodzi. Po raz pierwszy i do jesieni zeszłego roku jedyny były prezentowane razem w 1925 r. na jubileuszowej wystawie Jacka Malczewskiego w Muzeum Wielkopolskim w Poznaniu.
Jednodniowy wypad do Radomia, by doświadczyć czegoś, na co być może nie będzie już nigdy więcej szansy, to niezły pomysł tej zimy, która wręcz prowokuje do mobilności i zwiedzania. Tryptyk „Kobieta” jest jedną z wielu atrakcji wystawy w Muzeum Jacka Malczewskiego, na którą sprowadzono obrazy z 13 muzeów i prywatnych kolekcji. Część portretów została skonfrontowana z fotografiami najsłynniejszych modelek artysty, w tym wieloletniej jego kochanki i muzy Marii Balowej, Marii Sozańskiej, aktorek i malarek, m.in. Ireny Solskiej i Michaliny Janoszanki oraz żony, córki i sióstr.
W podziemiach muzeum prezentowana jest fantastyczna wystawa poświęcona początkom Radomia, od czasów pierwszych Słowian w dolinie Mlecznej, poprzez rozwój grodziska Piotrówka po czasy Jagiellonów, kiedy rozwijał się już Nowy Radom. Miłośnicy numizmatyki przeżyją w trakcie zwiedzania nagłą ekscytację (denary Łokietka i Kazimierza Wielkiego!). Kiedy wędrowałam podziemiami dawnego kolegium pijarów zachwycali się też zbiorami dwaj energiczni kilkulatkowie, którzy wybrali się do muzeum z dziadkiem. Ale najbardziej zaintrygowała ich inspirowana historią gra planszowa, w którą natychmiast zapragnęli zagrać w zakątku pełnym zabawek, kredek, pluszaków i wygodnych poduszek.
Trasę od dworca PKP do Muzeum Malczewskiego przy Rynku 11 można pokonać na kilka sposobów. Idąc ulicami Traugutta i Mickiewicza nie można nie zauważyć monumentalnej neogotyckiej katedry pw. Opieki Najświętszej Marii Panny z charakterystycznymi zwieńczeniami trzech wież, trzema portalami i umieszczoną nad nimi wielką rozetą. Koniecznie proszę wejść do środka, zachwycić się strzelistością i lekkością konstrukcji i zwrócić uwagę na podpisy przy witrażach ufundowanych przez miejscowe organizacje pracownicze i samorządy zawodowe.
Spacer ulicą Piłsudskiego z kolei to okazja do zobaczenia wielu pięknych, choć często bardzo zaniedbanych kamieniczek, przy których wypucowany budynek Sądu Okręgowego wygląda jak obiekt z innego świata. Niedaleko sądu znajduje się piękny neoklasycystyczny budynek Biblioteki Miejskiej, podobnie jak katedra NMP i Muzeum Malczewskiego leżący na Radomskim Szlaku Historycznym.
Ulicą Piłsudskiego dochodzi się do placu Konstytucji 3 Maja, gdzie można dosiąść się do stolika Witolda Gombrowicza na partyjkę szachów i podumać na charakterystycznym siedzisku o zmaganiach Mistrza z formą, zanim ruszy się deptakiem, czyli ulicą Żeromskiego zabudowaną niskimi kamieniczkami, w dół, do Rynku.
Moją ulubioną formą zwiedzania miast jest pakowanie się w zaułki, pasaże i na podwórka, co owocuje niekiedy fascynującymi odkryciami. Brama przy Żeromskiego 28 wyglądała szalenie obiecująco – lamperia z kafelków miała zakodowany, nieczytelny od ulicy zapis, który dopiero od strony podwórka ujawnił informację o drukarni, perełeczce historycznej i architektonicznej. Piękny, choć haniebnie zaniedbany budynek z czerwonej cegły zaprojektowany przez wybitnego architekta Adolfa Szyszko-Bohusza powstał w 1920 r., w setną rocznicę istnienia Zakładów Drukarsko-Litograficznych Jana Kantego Trzebińskiego. Mam nadzieję, że za jakiś czas, gdy ponownie zajrzę do Radomia, to architektoniczne cacko będzie elegancko odnowione i ożywione.
Po przeciwnej stronie Żeromskiego znalazłam Piątą Klepkę, której wcale nie szukałam, a która wieczorami z pewnością przyciąga licznych miłośników wieczornych rozrywek klubowych.
Do końca ferii zimowych został jeszcze jeden weekend, a do końca prezentacji wystawy „Oblicza kobiet w twórczości Jacka Malczewskiego” tylko dwa. W ostatnim dniu ekspozycji, 1 marca, odbędzie się oprowadzanie kuratorskie. Po wysłuchaniu opowieści Pauliny Szymalak-Bugajskiej warto rozejrzeć się po ogromnej sali wystawowej i sprawdzić, czy przypadkiem nie widać gdzieś niewysokiej siwowłosej damy w okularach, która ściszonym głosem opowiada o metodach pracy Malczewskiego, jego pozornej nonszalancji pozwalającej na niedoróbki, o pospiesznej pracy i licznych zmówienia, o wykorzystywaniu podobrazia jako źródła koloru, a czasem światła bijącego z wnętrza zamalowanej tektury. Której barwa też zresztą bywała przez Malczewskiego wykorzystywana. Niesamowite doświadczenie i tylko żal mam wielki do siebie, że nie zapytałam pani konserwator o nazwisko, bo może część swojej wiedzy zamknęła w jakiejś publikacji? Proszę podczas wizyty w Muzeum Malczewskiego nie popełnić mojego błędu!
Magdalena Walusiak