Wyobraź sobie, że stoisz pod kolumną Zygmunta w Warszawie i nagle, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, cofasz się w czasie o dziesięć stuleci. Co widzisz dookoła? Po pierwsze: drzewa. Po drugie: drzewa. I to samo po trzecie i pięćdziesiąte. Wokół jest tylko gęsty las. A właściwie prastara, niemal nietknięta nogą człowieka mazowiecka puszcza. Z czasem zaczęli się tu zapuszczać myśliwi, osiedlać smolarze i bartnicy, a później rolnicy karczujący las pod swoje uprawy.
Dzisiejsze puszcze na Mazowszu to przy swej pramatce grzeczne zadbane parki, ale gdzieniegdzie kryją się jeszcze ślady dawnej dzikości. Można je odwiedzać, byle pod żadnym pozorem nie uprawiać na ich terenie wołania na puszczy i nie straszyć zwierząt zamieszkujących rezerwaty przyrody.
Jeszcze w 1936 roku, kiedy ukazała się jego książka „Puszcze polskie”, Ferdynand Ossendowski uważał, że cała powierzchnia lasów ciągnących się od Podlasia aż do zachodnich rubieży Puszczy Kampinoskiej, to pozostałość jednej, choć mocno podzielonej przez ludzi i historię puszczy.
„Od pojezierza pruskiego, od jezior augustowskich do Niemna, Narwi i Bugu stoi na odwiecznej straży ziemi polskiej puszcza — jedyna, aczkolwiek na ostrowy, szmaty, smugi i skrawki przez ludzi i dzieje podzielona, porwana, pocięta. Z prawego brzegu Bugu przerzuca się na drugą jego stronę i tu — staje — najeżona, groźnie zadumana. Jeden jej pas przeciągnął się od Białej Podlaskiej ku Mazowieckiemu Mińskowi, skupiając się w lasach Jata, gdzie na bajorzyskach i torfach jodły, łapy swe i rosochy ku ziemi pochyliły, pieszcząc ją i tuląc”.
„Puszcze polskie”, Ferdynand Ossendowski
PUSZCZE BIAŁA I KAMIENIECKA
Leżą po dwóch stronach Bugu – Biała na północ od Wyszkowa, a Kamieniecka na południe. A właściwie Biała po stronie Wyszkowa, a Kamieniecka po stronie wsi Kamieńczyk, która przed wiekami była miastem Kamieniec Mazowiecki z zamkiem, sukiennicami i ratuszem. Dziś wioska może poszczycić się unikalnym pomnikiem flisaka.
Granice obu obszarów puszczańskich wyznaczają też rzeki: Puszcza Biała leży w widłach Bugu i Narwi, a Kamieniecka związana jest z lewobrzeżnym Bugiem i Liwcem. Łączy je i zagarnia część każdej z nich Nadbużański Park Krajobrazowy, jeden największych w Polsce. Obejmuje dwa brzegi Bugu malowniczo meandrującego wśród lasów, łąk i moczarów. O charakterze parku sporo mówią znajdujące się na jego terenie rezerwaty przyrody: Moczydło, Czaplowizna, Stawinoga, Popławy czy Wilcze Błota. To raj dla wodnego ptactwa, bobrów i… kajakarzy.
Wracajmy do lasów. Puszczę Białą zwano niegdyś Biskupią, ponieważ, w przeciwieństwie do Puszczy Kurpiowskiej i Kamienieckiej należących do świeckich władców, Biała była własnością płockich biskupów. Starali się oni zachować lasy w stanie jak najmniej naruszonym. Stosowali bardzo surową selekcję osadników, a puszczę można było karczować jedynie pod pola na własny użytek. Zezwolenia na osiedlanie się otrzymywali poza tym bartnicy i smolarze. Niestety, w czasach potopu szwedzkiego ludzkie siedziby i spore połaci lasu zostały wypalone do ziemi. W późniejszych latach kolonizowano te tereny Kurpiami spod Myszyńca, stąd kurpiowskie wioski na obrzeżach puszczy i nazwa Kurpie Białe dla tych ziem.
Najstarsze i najbardziej dzikie fragmenty puszczy z sosnami liczącymi ponad 100 lat uchowały się w rezerwatach Wielgolas i Bartnia niedaleko Pułtuska.
Puszcza Kamieniecka to przede wszystkim Lasy Łochowskie z polami wydmowymi i wydmami parabolicznymi, bagniska i podmokłe łąki, czyli teoretycznie tereny mało kojarzące się w puszczą. Za to dzięki małej dostępności dla człowieka są bardzo chętnie zamieszkiwane przez takie gatunki zwierząt jak sarny, borsuki, łosie i wodne ptactwo, m.in. bociany czarne i żurawie.
Właśnie tutaj, dokładnie w miejscowości Sadowne, zaczyna się czerwony szlak liczący prawie 110 km, wiodący przez malownicze tereny Puszczy Kamienieckiej, Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego i Puszczy Białej do samego Pułtuska.
„Za rzeką Narwią w Ostrołęce rozpoczyna się Puszcza Kurpiowska: lasy, lasy i piaski. Ale aby bliżej poznać tę puszczę , trzeba dostać się do jej głębin, zajrzeć do chat kurpiowskich, przypatrzeć się życiu tego biednego ludu, wniknąć w jego potrzeby, poznać jego gwarę, przysłuchać się podobnej do nawoływania nocnej „pućki” i do poszumu leśnego jego pieśni, która tam codziennie na polach, łęgach, na łąkach i w lasach się rozlega. Wtedy dopiero poznasz cały urok tej smutnej, ale ciekawej okolicy”.
„Puszcza Kurpiowska w pieśni”, ks. Władysław Skierkowski
PUSZCZA KURPIOWSKA CZYLI ZIELONA
Kiedyś nazywano ją Zagajnicą i bardzo długo nie zezwalano na osiedlanie się i zmienianie jej oblicza, karczowanie było na tym terenie surowo zakazane. Tak było za czasów książąt mazowieckich i polskich królów, którzy wypuszczali się tutaj na polowanie na najgrubszego zwierza: tura, żubra lub niedźwiedzia. Jedynymi oznakami cywilizacji były wówczas trzy dwory myśliwskie: Krusko, Rososza i Szkwa. Sezonowo mogli też mieszkać na terenie puszczy bartnicy, smolarze, myśliwi i rybacy, ale wcześniej musieli uzyskać specjalne pozwolenie.
Do dziś tradycje bartników, którzy z czasem stali się pszczelarzami, są na Kurpiowszczyźnie żywe, a jedną z największych w Polsce imprez nawiązujących do puszczańskiego rodowodu pszczelarstwa na tych terenach jest Miodobranie Kurpiowskie odbywające się od pod ponad 40 lat w Myszyńcu, a ostatnio w pobliskim Wykrocie nad Zalewem Rozoga.
Naturalny bór, charakterystyczny dla dawnej Puszczy Kurpiowskiej, można zobaczyć na terenie rezerwatu Czarnia koło Myszyńca. Warto tam zajrzeć, by przejść się szlakiem barci kurpiowskich. Kolejny ciekawy rezerwat – Olsy Płoszyckie – znajduje się w dolinie rzeki Rozogi. W pobliżu wiedzie ścieżka dydaktyczna, dzięki której można zapoznać się z charakterystyczną dla tego terenu roślinnością, ptactwem (49 gatunków!), a może nawet uda się wypatrzeć bobra. Jest tu również miejsce po największym jeziorze Mazowsza – akwenie Serafin, zwanym wcześniej Jeziorem Krusko. Dziś, w czasach stepowienia terenu Polski, osuszenie zbiornika, po którym pozostały głównie łąki i bagna, woła o pomstę do nieba. Dobrze, że choć na części tego terenu powstał rezerwat Torfowisko Serafin.
„Druga smuga, znaczna zielonym, przerywanym szlakiem, ponad Wisłę od Radomia aż do samej Warszawy, opowiada o świetności królewskiej puszczy Kozienickiej i przerzucając echa swe rozgłośne aż po Bzurę i Utratę, bo tam, na krawędzi wysokiego spychu wiślanego, siostrzyca jej — puszcza Kampinowska słucha, wpierając korzenie swoje w wydmy piasczyste, w porosty białe, w mchy zielone, w runo, zdobne w kiście jagód krwawych i w aksamity darniny łąkowej”.
„Puszcze polskie”, Ferdynand Ossendowski
PUSZCZA KAMPINOSKA – KAMPINOSKI PARK NARODOWY
Fenomen na skalę europejską. Warszawa jest jedyną stolicą na naszym kontynencie z parkiem narodowym w tak bliskim sąsiedztwie. Nie trzeba nawet przekraczać granic miasta, by znaleźć się na terenie puszczy. To największy na Mazowszu kompleks leśny i jedyny na terenie województwa park narodowy. Czyli największa pozostałość po pradawnej puszczy, w której w wiekach średnich polowali na łosie, jelenie i dziki książęta mazowieccy, a później polscy królowie, kolejni właściciele tych ziem.
Dziś cały teren poprzecinany jest świetnie oznakowanymi szlakami turystycznymi. Miłośnicy spacerów, marszruty i biegania mogą skorzystać z ponad 360 km szlaków pieszych, a wielbiciele podróżowania na dwóch kółkach – 200 km szlaków rowerowych. Są także świetnie opracowane ścieżki dydaktyczne. Podczas wędrówek po puszczy można się natknąć na łosia, symbol tego terenu, sarnę lub jelenia, warto też wypatrywać rysia i wilka.
Gdzie szukać najbardziej dzikich ostępów? Sieraków, Granica, Krzywa Góra, Nart – to rejony, gdzie las zachował puszczański charakter, ale należy pamiętać, że podlegają też one ścisłej ochronie.
„Puszcza ta przecież ocaliła Mazowsze w dobie nawały mongolskiej. (…) Głód, zaraza morowa, ucisk nieprawy — wszystko przetrwał Mazur w swych puszczach rodzimych. Umiał on zdobyć w niej pożywienie obfite, boć różnego zwierza tropił i „skradał“ na grzędach żubrowych, turzych i jelenich, ptaki w sidła chwytał, a ryby w sieci, zbierał jagody leśne, orzechy i bedłki — grzyby jadalne; zarazy się nie bał, bo niesporo jej było srożyć się w kniei, gdzie upojne zapachy żywiczne zdrowie niosły i życie; z wroga lub prześladowcy drwił sobie Mazur puszczański, któż bowiem wyśledzić go i w ręce dostać potrafił w matecznikach, uroczyskach i ostępach nieznanych, wśród moczarów sitowych, na kępach, po trzęsawiskach zdradliwych?“
„Puszcze polskie”, Ferdynand Ossendowski
PUSZCZA KOZIENICKA
Oto prawdziwa puszcza, dzika i niepokorna. To właśnie ona najbardziej przypomina do dziś przedwieczne bory odwiedzane przez polskich królów polujących na grubego zwierza i pozostaje największym skupiskiem leśnym na południu województwa mazowieckiego.
Puszcza Kozienicka jest pozostałością po pradawnej Puszczy Radomskiej. Jej dzikości chroni Kozienicki Park Krajobrazowy z kilkunastoma rezerwatami przyrody. To wyjątkowy teren o specyficznym mikroklimacie: ciut cieplejszym (o pół stopnia) i bardziej wilgotnym niż obszary poza jego granicami. Oznacza to dłuższy okres wegetacyjny i roślinność niewystępującą w innych miejscach województwa, jak jodła, buk, grab i wiąz górski.
Miejsce to wyjątkowo polubił król Władysław Jagiełło i chętnie przyjeżdżał tu na polowania. Według legendy bardzo często gasił pragnienie w miejscu nazwanym na jego cześć Źródłem Królewskim. Dziś jest to rezerwat przyrody, a źródło to tak naprawdę zespół źródeł przy rzece Zagożdżonce.
PUSZCZA OSIECKA
Od razu muszę się przyznać – określenie jest mocno na wyrost, ponieważ z Puszczy Osieckiej pozostały do dziś jedynie Osieckie Lasy, ale są to piękne okolice i ich pominięcie byłoby po prostu zbrodnią, której nie wybaczyliby mi mieszkańcy warszawskiego prawobrzeża oraz leżących po tej samej stronie Wisły miejscowości na południe od stolicy. To właśnie między kroplową rzek a jej mniejszymi krewniakami – Wilgą i Świdrem – leży prawe płuco i lesista sypialnia Warszawy: Lasy Otwockie, Celestynowskie i Garwolińskie oraz leżący pośrodku Mazowiecki Park Krajobrazowy.
Kiedyś rządzili na tym terenie bartnicy, czasami wpadali na polowania książęta mazowieccy, a dziś jest to idealne miejsce na długie spacery i wycieczki rowerowe, z idealnym dojazdem Kolejami Mazowieckimi i lokalną komunikacją prywatną (autobusy i busy, PKS raczej sporadycznie). Na licznych szlakach warto uważnie się rozglądać i wypatrywać charakterystycznej drewnianej zabudowy z koronkowymi gzymsikami i ozdóbkami nazwanej przez Michała Andriolliego świdermajerem.
Magdalena Walusiak