Elżbieta Prusaczyk z Tatar pisze pisanki batikowe woskiem na wydmuszkach. Jak je wykonać? Po nałożeniu wzoru szpileczką lub np. zaostrzoną zapałką, jak to kiedyś robiono, wkłada się wydmuszkę do barwnika. Jeśli chce się otrzymać pisankę w kilku kolorach – najpierw do jasnego, np. żółtego. Później nakłada się kolejny wzór woskiem i wkłada wydmuszkę do ciemniejszego barwnika, na przykład czerwonego, a potem analogicznie, po nałożeniu kolejnych elementów wzoru, do czarnego. Tak powstają czarne pisanki z wzorem biało-żółto-czerwonym. Elementy kurpiowskiego wzoru na pisankach związane są w naturą, czyli tym, co Kurpiów na co dzień otacza.
OSOBISTA HISTORIA
Elżbieta Prusaczyk ze swadą opowiada o elementach stroju kurpiowskiego, który zakłada na spotkania poświęcone regionalnej tradycji: koszula z jednobarwnym haftem, gorset, spódnica i fartuch, a na szyi bursztynowe korale. Gdyby nie było tak gorąco, założyłaby jeszcze chustę i kaftan. Dotykając broszki pod szyją popada w zadumę: „To jest bursztyn, który mój tato znalazł w miejscu, w którym się urodziłam – nad morzem, na Kaszubach”.
W Puszczę Zieloną, czyli Kurpiowską, pani Elżbieta wrosła ponad 4 dekady temu, gdy wyszła za mąż za Kurpia z dziada pradziada. Od wielu lat bardzo aktywnie zajmuje się twórczością ludową i jej promowaniem. Obecnie stoi na czele Stowarzyszenia Artystów Kurpiowskich.
Jej specjalnością są pisanki batikowe, chętnie zajmuje się też drapankami. W trakcie pracy zdarza jej się zmieniać koncepcję. „Kiedy zaczynam pisać pisankę, myślę, że wykonam ją w jakiś określony sposób, a tymczasem kończę ją całkiem inaczej” – opowiada o swojej pracy. Bywa, że po wykonaniu części zdobienia zabraknie miejsca na powtórzenie symetrycznego ornamentu, więc dodaje coś innego, co podpowie jej wyobraźnia.
Zgodnie z tradycją kurpiowską, pani Elżbieta ozdabia pisanki wzorami roślinnymi. Na jej pracach pojawiają się kwiaty, kłosy, bazie, słoneczka i księżyce lub charakterystyczne kurpiowskie kogutki. Niekiedy przenosi na skorupki jajek wzory z tutejszych haftów. Czasem sięga też po inspirację z odległej przeszłości, na przykład odtworzyła dwa kurpiowskie wzory z 1904 r. dzięki materiałom znalezionym w krakowskim muzeum. Ozdobione przez nią starymi wzorami wydmuszki trafiły z 28 innymi pisankami do Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce.
MAZOWIECKIE KORZENIE
Na początku barwiono na Kurpiach pisanki na jeden kolor, zazwyczaj bardzo ciemny, dlatego nazywano je krukami. Do bawienia używano naturalnych barwników: kory dębowej, buraków, źdźbeł żyta, a najczęściej łusek cebuli. Całe jajka gotowano i zanoszono do święcenia.
Dopiero później pojawiła się metoda batikowa: malowanie wzorów woskiem i barwienie na różne kolory. Takie pisanki zazwyczaj powstają z wydmuszek, czyli na opróżnionej z zawartości, dokładnie oczyszczonej i przetartej octem zewnętrznej skorupce jajka.
Do malowania używa się wosku pszczelego (nie może być zbyt gorący!) nakładanego główką szpilki krawieckiej osadzonej w jakiejś obsadce, na przykład po pędzelku. Ta metoda wciąż na Kurpiach jest bardzo popularna, natomiast pisanki skrobane robi się coraz rzadziej. Aby wykonać drapankę potrzebne jest ciężkie, ostre narzędzie. Można wydrapać wzór, a później kilkakrotnie go poprawić lub pocieniować. Można też wybrać trudniejszą opcję – wydrapać szkic wzoru, a później całe tło. Pani Elżbieta czasem eksperymentuje i łączy techniki, dzięki czemu powstają ciekawe i unikalne zdobienia drapano-batikowe.
DOTKNIJ TRADYCJI
Elżbieta Prusaczyk bardzo często i chętnie prowadzi warsztaty poświęcone kulturze kurpiowskiej. Skanseny, zwłaszcza w Kadzidle, niedaleko którego mieszka, szkoły i świetlice wiejskie oraz domy kultury to miejsca, które odwiedza, by przekazywać umiejętności pisania batikowych pisanek i skrobania drapanek. Opowiada o naturalnych barwnikach, takich jak kora dębowa czy płatki chabrów, a dzieciaki słuchają tego z zainteresowaniem. Prowadzi także zajęcia robienia palm wielkanocnych i kwiatów z bibuły, przekazując wiedzę o kurpiowskich tradycjach.
W rodzinnym gospodarstwie agroturystycznym w Tatarach także organizuje zajęcia, nie tylko dla dzieci. Tutaj może prowadzić także warsztaty kulinarne, a przed Bożym Narodzeniem zajęcia wypiekania pieczywa obrzędowego. To charakterystyczne dla Kurpi Zielonych byśki i nowe latka. Dawniej wierzono, że przynoszą szczęście, a im więcej się ich upiekło, tym więcej szczęścia w nowym roku przynosiły.
Jako prezes Stowarzyszenia Artystów Kurpiowskich organizuje wspólnie z twórcami ludowymi warsztaty etnograficzne „Ginące Zawody”, które odbywają się co roku w Zagrodzie Kurpiowskiej w Kadzidle od ponad 20 lat.
Jej prace, zwłaszcza pisanki batikowe, można oglądać w Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce, w muzeach etnograficznych w Warszawie i Toruniu, gdzie bywa także na warsztatach. „Gdzie mnie chcą, tam jadę” – mówi bez kozery i widać, że sama perspektywa spotkania i wspólnej pracy sprawia jej radość.
CIEKAWOSTKI
Kaszubskie korzenie i osadzenie w kulturze kurpiowskiej dają pani Elżbiecie unikalną perspektywę osoby świetnie znającej dwie tradycje. Kaszubskie pisanki od kurpiowskich batikowych bardzo łatwo odróżnić, ponieważ wzory są wykonywane pędzelkiem, którym na wydmuszkę nakłada się farby akrylowe.
Pewnego razu, gdy pani Elżbieta pracowała w kuchni nad pisankami, zahaczyła o pojemnik z farbką łyżką i… wszystko, łącznie z gospodynią, stało się intensywnie zielone. Wnuczka, która przybiegła słysząc hałas, zawołała „Babciu! Wyglądasz jak Shrek!”. Zaraz potem zabrała się za sprzątanie, a niefortunna pisankarka postanowiła przenieść swój warsztat zdobniczy w mniej eksponowane miejsce domu. Od tej pory pracuje nad swoimi pisankami w piwnicy, można więc powiedzieć żartobliwie, że tworzy kurpiowskie pisanki undergroundowe.
NIE TYLKO PISANKI
Pisanki to tylko fragment artystycznej działalności pani Elżbiety, która wykonuje także kurpiowskie hafty oraz palmy wielkanocne i kwiaty z bibuły.
Jak każda dobra gospodyni kurpiowska, czuje się w kuchni jak ryba w wodzie i przygotowuje pyszności, m.in. takie kurpiowskie specjały jak fafernuchy czy psiwo kozicowe. Wypieka także własny chleb, a ma w gospodarstwie dwa tradycyjne piece chlebowe: starszy w ponad stuletniej chacie kurpiowskiej, w której mieszkali pradziadowie jej męża, oraz nieco nowszy, połączony z wędzarnią, w piwnicy swojego domu.
Solidnie zakonserwowane blachy ze starego pieca mają ponad 50 lat i wciąż dobrze służą!
Tekst pochodzi z książki „Tradycje mazowieckiej wsi. Cześć 2”. Całą publikację można tutaj pobrać bezpłatnie w wersji pdf.