To niezwykłe święto zdarza się raz na pięć lat: do Polski przyjeżdżają najzdolniejsi młodzi pianiści z całego świata, by walczyć o tytuł laureata Konkursu Chopinowskiego, czyli artysty, który jak nikt inny potrafi zinterpretować kompozycje wielkiego Romantyka. Nie wystarczy być znakomitym, a nawet wybitnym pianistą, by znaleźć się w finale. Mimo młodego wieku trzeba mieć też ogromną muzyczną dojrzałość, własny styl i charyzmę.
W tym roku już dostanie się do pierwszych przesłuchań jest szalenie trudne: do Konkursu Chopinowskiego zgłosiło się ponad pół tysiąca uczestników! To rekordowy rok: w 2015 było 452 chętnych, a w 2010 o 99 mniej! Wśród tegorocznych zgłoszeń przeważają aplikacje z Chin (ponad 100), Japonii (ponad 90) oraz Polski (ponad 60). Zgłosiło się także wielu pianistów z Francji, Kanady, Korei Południowej, Rosji, USA i Włoch, a także muzycy m.in. z Argentyny, Australii, Azerbejdżanu, Brazylii, Gruzji, Islandii, Meksyku, Mongolii, Nowej Zelandii, Tajlandii, Turcji i Wietnamu.
Spośród nich Komisja Kwalifikacyjna (wybitny reżyser dźwięku Lech Dudzik oraz mistrzowie fortepianu Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Katarzyna Popowa-Zydroń i Wojciech Świtała) wybierze 160 pianistów, którzy od 17 do 28 kwietnia wezmą udział w Eliminacjach do XVIII Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Do kolejnego etapu, który odbędzie się od 2 do 23 października, przejdzie tylko połowa z nich.
Czeka nas zatem tak wielka dawka muzyki Chopina rozemocjonowanej młodością i rywalizacją, że trzeba będzie coś z tym wybuchowym ładunkiem uczynić. Na przykład – odwiedzić miejsca, w których młody Fryderyk bywał, poznawał ludzi, znajdował miłość i przyjaźń, a także inspiracje dla swojej twórczości.
Początek roku to dobry moment, żeby zaplanować szukanie Chopina nie tylko w muzyce, ale także w krajobrazie Mazowsza, rytmie drzew rosnących w sadach i turkocie dorożek jadących Krakowskim Przedmieściem, w biciu dzwonów kościołów warszawskiej Starówki, kształcie obronnego kościoła w Brochowie i gwarze rozmów w sierpeckiej karczmie pełnej ludzi i zapachu żuru oraz świeżo pieczonego chleba. Bo przecież to właśnie tutaj – w Warszawie i w mazowieckich dworkach i wioskach – mistrz kreowania fortepianowych fraz spędził pierwszą połowę swojego życia.